Facebook vs google+ - pustka vs miasto duchów
Wczoraj odkryłem, oczywiście dzięki google+, http://www.friendsplus.me/ - jest strona, na której można włączyć przesyłanie wpisów z google+ na facebook i/lub twittera.
Oczywiście aby tego dokonać trzeba się zalogować na facebook. Jakie było moje zdziwienie (kilkanaście miesięcy bez FB) kiedy zostałem na starcie zalany lawiną nie znanych mi osób, które mogłem sobie dodać do znajomych. Oczywiście są to znajomi znajomych, których mam dodanych do listy znajomych (trochę to jak masło maślane, ale inaczej tego nie mogę wytłumaczyć). Jakie było moje zdziwienie gdy przeglądałem tą listę osób, natrafiłem na moją ex, która "wróciła" na facebooka. Jednak to pokazało mi, że Facebook wymusza dodawanie osób, których nie znamy ale nie w sensie - całkiem obca mi osoba - tylko dodajemy osoby, które jak to dobrze określa sam FB: możemy znać lub... mogliśmy poznać.
Nie ważne jest to, że kogoś nie lubię, nie toleruję, nie znoszę, nienawidzę, uważam kogoś za skończonego frajera, babiarza, głupią dziewuchę, czy kobietę, która szuka seksu czy niezobowiązującego związku (każdy z każdym, ale jakby co to jesteśmy razem) itd.
Ważne jest, że mamy kogoś w kontaktach, że dodajemy i... tworzymy linie połączenia.
Facebook to był portal, który właśnie miał i nadal ma bazować na idei: im więcej jest połączeń, a więc znajomy doda innego nieznajomego, choć to przecież znajomy, tym dotarcie z reklamą, czy dotarcie firm do większej liczby osób jest większe. Wszystko przez to, że kogo nie dodamy do znajomych, uzyskujemy pełną listę "znajomości" danej osoby, które... też możemy sobie dodać do znajomych i tak w kółko. W ten sposób stajemy się ziarnkiem piasku połączonym z innymi, czy nam to się podoba czy nie.
Kolejną rzeczą są ustawienia prywatności, które na dobrą sprawę są tak zagmatwane, że sam nadal nie wiem - czy mam dobrze ustawiony profil czy nie.
Dodawanie osób do "zakładek" innych niż "znajomi" - nie ogarniam tego mechanizmu, a z rozmowy z pewną kobietą dowiedziałem się (choć przypuszczam, że większość tak robi) to mało która osoba na facebooku wie: co to prywatność. Większość osób nie potrafi określić treści: bo nie ustawiała nigdy klasyfikacji - do kogo dana treść, czy przekaz ma dotrzeć (czyt. ma być widoczny tylko dla wąskiej grupy ludzi, ale to wymusza budowanie kolejnej kategorii (komu się chce) czy może dla szerszej, ale nadal zamkniętej dla wybranych).
Szkoła, data urodzenia, znajomi, wszystkie wpisy (nie ważne, czy mniej czy bardziej prywatne) - mamy jak na widelcu, do wglądu. Kto by się tam przejmował prywatnością, przecież taki/taka jestem.
To pozwala wielu osobą ukryć śmieci, które posiadają w swoich kieszeniach. Jak i też pokazać się z tej "złej strony". Wpisy sugerujące samotność, wiersze, smutne czy poważne filmiki, górnolotne przekazy - a w rzeczywistości, to całkiem inna osoba. Wiem, że nie wszyscy tacy są, ale internet mnie jednego nauczył: jeśli masz kontakt z osobą, która nie przejawia innych emocji, niż tylko te dobre lub dana osoba nie ma złych dni, tylko te dobre - to znaczy, że to co publikuje dana osoba jest pustym przekazem, który ma zwrócić uwagę innych na daną osobę, która w rzeczywistości jest całkiem innym człowiekiem.
Wchodząc na FB zostajemy zasypani osobami, które możemy dodać jako znajomych. Problem w tym, że mnie osobiście nie interesują "puste znajomości" na zasadzie... adoracji, czy wpisów które niczego nie wnoszą do mojego życia.
=======================
Kiedy zaczynałem z google+ - założyłem konto i... co dalej, kogo dodać, nie znam nikogo - tak ma wielu, którzy zaczynają z G+. Przejrzałem sobie kręgi proponowane przez google, ale tam nie było nikogo kogo bym znał, kogo bym kojarzył (grupy z osobami z poza Polski). W tym czasie jednak zaglądałem na Antyweb, zacząłem szukać w sieci jakiejś listy użytkowników google+. Okazało się, że jest takowa teraz już jej nie umiem znaleźć ale wtedy pododawałem sobie kilka osób. I tu pojawił się problem, że... były to osoby, których kompletnie nie znam, ale tak naprawdę nie znam.
Zacząłem przeglądać listy znajomych tychże osób i zacząłem przeglądać profile: co dana osoba pisze i o czym.
Powoli i żmudnie dodawałem kolejne osoby. Strumień zacząłem się wypełniać informacjami.
I tu kolejna rzecz: komentowanie.
Jak na FB mało co mnie interesuje, co kto powie na mój komentarz, tak na google+ bałem się komentować: bo ludzie, którzy dyskutowali na dany temat byli... całkiem mi obcy, ludzie którzy mają firmy, prowadzą poważne strony, zarabiają w internecie lub na tym co robią w internecie, mają większą wiedzę niż ja, są profesorami, stworzyli jakieś projekty itd. Co ja, jako mały człowiek może między nimi. Ale udzieliłem się w kilku tematach i... nie było to takie straszne, bo to też ludzie. Ale ludzie bardziej na poziomie, bez głupich odzywek, czy młodzieżowych wstawek - poważne, na dość znośnym poziomie dyskusje. Jak ktoś bruździł, zgłoszenie i zablokowanie. Nie chcę uczestniczyć w danej rozmowie, a nadal się ona toczy: blokuję wpis, aby powiadomienia do mnie nie docierały.
Zacząłem przeglądać listy znajomych osób, które miałem w kręgach, wybierałem te profile, które były bliskie moim pasjom, czy to co lubię robić.
Zacząłem też korzystać z paska wyszukiwać, wpisując to co mnie interesowało uzyskiwałem strony, które integrowały osoby o podobnych zainteresowaniach - kolejne osoby dodane do odpowiednich kręgów (po przeglądnięciu osób, które także dodały daną stronę do swoich kręgów).
Warto tutaj wspomnieć o tym aspekcie google+ - kręgi. Moim zdaniem, jest to lepiej zrobione i łatwiej jest się obeznać w osobach, które i gdzie mamy. Na początku można poczuć się dziwnie: kółka, ale kiedy załapie się... o co chodzi, układanie sobie osób lub/i dodawanie ich do swoich kręgów staje się tak łatwe, że wchodząc na kogoś profil określam: do jakiego kręgu chcę aby on/ona był/a dodany/a - na FB określam kogoś najpierw jako znajomy, a później go gdzieś "wkładam". Ale jest to tak źle zrobione, że mało chyba która osoba wie cokolwiek o grupowaniu znajomych wg. Kategorii. Na google+ to podstawa... :)
I tu dochodzimy do kolejnego aspektu google+ a mianowicie, strony. Na Facebook, strona nie ma żadnych praw jak: istnieć, być i publikować, no i wykupić reklamę. Strona nie może komentować, dawać: lubię to, uczestniczyć w pewnych elementach FB.
Strony na google+ mają więcej praw. Zakładanie Hangout, komentowanie wpisów osób, które nas dodały do kręgów, możliwość dodawania osoby do własnych kręgów: pracownicy, czytelnicy, zawodnicy itd. Prowadzenie live z uczestnikami strony, zakładanie Społeczności i... uczestniczenie w nich, zapisywanie się do Społeczności i... udzielanie się na ich tle jako strona.
Tłumacząc na prosty język: Strona na Facebook to płaska karta, gdzie widnieją jakieś dane i pewne informacje, które sami wrzucimy + wpisy innych osób. Problem w tym, że nic więcej nie możemy - live z czytelnikami, zapomnij. A na google+ - jak najbardziej, do tego sami możemy (jako strona) mobilizować ludzi zakładając społeczność.
I na koniec: Hangout i live. Masę osób kompletnie nie wie co to jest i jak z tego korzystać. A przecież, właśnie dzięki temu można prowadzić konferencje, rozmowy biznesowe, rozmowy z kilkoma pracownikami.
Nadawanie tego co robimy na żywo z wysłaniem tego na youtube - google+ na to pozwala.
google+ pozwala na konkretne wskazanie komu udostępniamy dany wpis, czy kto naprawdę ma widzieć to, że rozmawiamy na Hangout.
To daje nam w pewnym sensie władze nad tym: co robimy, w jakim kręgu osób i kto ma o tym wiedzieć.
==============================
Podsumowując: Facebook ma więcej użytkowników, ale ilość nie idzie z jakością. Większość osób na FB wpisuje notki, które nie wnoszą nic do naszego życia. Wiele osób wchodzi tam, aby... się zabawić, pobawić, odpocząć po ciężki dniu, "zaczepię, może poru**am". Wiele osób nie zwraca uwagi na to, że tak jak świat jest pełny zakłamanych ludzi, tak na FB ktoś może się kreować na kogoś kim tak naprawdę nie jest - ale mało kogo to obchodzi, ważne że jest w znajomych.
Czy w google+ jest inaczej? Zazwyczaj spotykam się tutaj z inną mentalnością, większą powagą, nastawieniem na rozmowy z kilkorgiem osób, które wiedzą co piszą, ale też i czytających to osób, które chcą czegoś się dowiedzieć.
Tutaj osoba, która szuka przygodnej przygody raczej zacznie się nudzić - czy to aby oznaczało, że ta osoba jest pusta, czy może jej świat nie ma niczego wartościowego np. zainteresowania, o których na google+ może podyskutować i dowiedzieć się czegoś ciekawego, wystarczy dobrze szukać i wiedzieć: czego się chce, to się to znajdzie.
ps.
Na facebook, aby dodać znaczących i zachodnich fotografów albo ktoś musi mieć ich w swoich znajomych, albo tak naprawdę nigdy nie dowiesz się, że istnieją.
Na google+ jeśli interesują cię znani fotografowie, masz ich jak na dłoni. Możesz obserwować, komentować ich zdjęcia, a jeśli znasz język w jakim posługuje się dana persona, możesz nawet wdać się z nią w dyskusje.
To trochę przypomina mi, że Facebook to taka wiejska dyskoteka - ktoś zagaja, ktoś w kiblu się rucha, ktoś stawia drinka, ktoś mówi coś bez sensu, ktoś zachowuje się całkiem inaczej niż jest w rzeczywistości.
Zaś google+ to takie przyjęcie, gdzie rozmowa jest normalna, nikt nie musi krzyczeć aby kogoś usłyszeć, poznaje się nowe osoby, gdzie znajomości później procentują mogą czymś skutkować, ludzie nie muszą się wstydzić czegoś na sobie, bo każdy jest sobą. Po co udawać kogoś kim się nie jest, jeśli i tak to jacy jesteśmy wyjdzie podczas konwersacji w komentarzach.
Oczywiście aby tego dokonać trzeba się zalogować na facebook. Jakie było moje zdziwienie (kilkanaście miesięcy bez FB) kiedy zostałem na starcie zalany lawiną nie znanych mi osób, które mogłem sobie dodać do znajomych. Oczywiście są to znajomi znajomych, których mam dodanych do listy znajomych (trochę to jak masło maślane, ale inaczej tego nie mogę wytłumaczyć). Jakie było moje zdziwienie gdy przeglądałem tą listę osób, natrafiłem na moją ex, która "wróciła" na facebooka. Jednak to pokazało mi, że Facebook wymusza dodawanie osób, których nie znamy ale nie w sensie - całkiem obca mi osoba - tylko dodajemy osoby, które jak to dobrze określa sam FB: możemy znać lub... mogliśmy poznać.
Nie ważne jest to, że kogoś nie lubię, nie toleruję, nie znoszę, nienawidzę, uważam kogoś za skończonego frajera, babiarza, głupią dziewuchę, czy kobietę, która szuka seksu czy niezobowiązującego związku (każdy z każdym, ale jakby co to jesteśmy razem) itd.
Ważne jest, że mamy kogoś w kontaktach, że dodajemy i... tworzymy linie połączenia.
Facebook to był portal, który właśnie miał i nadal ma bazować na idei: im więcej jest połączeń, a więc znajomy doda innego nieznajomego, choć to przecież znajomy, tym dotarcie z reklamą, czy dotarcie firm do większej liczby osób jest większe. Wszystko przez to, że kogo nie dodamy do znajomych, uzyskujemy pełną listę "znajomości" danej osoby, które... też możemy sobie dodać do znajomych i tak w kółko. W ten sposób stajemy się ziarnkiem piasku połączonym z innymi, czy nam to się podoba czy nie.
Kolejną rzeczą są ustawienia prywatności, które na dobrą sprawę są tak zagmatwane, że sam nadal nie wiem - czy mam dobrze ustawiony profil czy nie.
Dodawanie osób do "zakładek" innych niż "znajomi" - nie ogarniam tego mechanizmu, a z rozmowy z pewną kobietą dowiedziałem się (choć przypuszczam, że większość tak robi) to mało która osoba na facebooku wie: co to prywatność. Większość osób nie potrafi określić treści: bo nie ustawiała nigdy klasyfikacji - do kogo dana treść, czy przekaz ma dotrzeć (czyt. ma być widoczny tylko dla wąskiej grupy ludzi, ale to wymusza budowanie kolejnej kategorii (komu się chce) czy może dla szerszej, ale nadal zamkniętej dla wybranych).
Szkoła, data urodzenia, znajomi, wszystkie wpisy (nie ważne, czy mniej czy bardziej prywatne) - mamy jak na widelcu, do wglądu. Kto by się tam przejmował prywatnością, przecież taki/taka jestem.
To pozwala wielu osobą ukryć śmieci, które posiadają w swoich kieszeniach. Jak i też pokazać się z tej "złej strony". Wpisy sugerujące samotność, wiersze, smutne czy poważne filmiki, górnolotne przekazy - a w rzeczywistości, to całkiem inna osoba. Wiem, że nie wszyscy tacy są, ale internet mnie jednego nauczył: jeśli masz kontakt z osobą, która nie przejawia innych emocji, niż tylko te dobre lub dana osoba nie ma złych dni, tylko te dobre - to znaczy, że to co publikuje dana osoba jest pustym przekazem, który ma zwrócić uwagę innych na daną osobę, która w rzeczywistości jest całkiem innym człowiekiem.
Wchodząc na FB zostajemy zasypani osobami, które możemy dodać jako znajomych. Problem w tym, że mnie osobiście nie interesują "puste znajomości" na zasadzie... adoracji, czy wpisów które niczego nie wnoszą do mojego życia.
=======================
Kiedy zaczynałem z google+ - założyłem konto i... co dalej, kogo dodać, nie znam nikogo - tak ma wielu, którzy zaczynają z G+. Przejrzałem sobie kręgi proponowane przez google, ale tam nie było nikogo kogo bym znał, kogo bym kojarzył (grupy z osobami z poza Polski). W tym czasie jednak zaglądałem na Antyweb, zacząłem szukać w sieci jakiejś listy użytkowników google+. Okazało się, że jest takowa teraz już jej nie umiem znaleźć ale wtedy pododawałem sobie kilka osób. I tu pojawił się problem, że... były to osoby, których kompletnie nie znam, ale tak naprawdę nie znam.
Zacząłem przeglądać listy znajomych tychże osób i zacząłem przeglądać profile: co dana osoba pisze i o czym.
Powoli i żmudnie dodawałem kolejne osoby. Strumień zacząłem się wypełniać informacjami.
I tu kolejna rzecz: komentowanie.
Jak na FB mało co mnie interesuje, co kto powie na mój komentarz, tak na google+ bałem się komentować: bo ludzie, którzy dyskutowali na dany temat byli... całkiem mi obcy, ludzie którzy mają firmy, prowadzą poważne strony, zarabiają w internecie lub na tym co robią w internecie, mają większą wiedzę niż ja, są profesorami, stworzyli jakieś projekty itd. Co ja, jako mały człowiek może między nimi. Ale udzieliłem się w kilku tematach i... nie było to takie straszne, bo to też ludzie. Ale ludzie bardziej na poziomie, bez głupich odzywek, czy młodzieżowych wstawek - poważne, na dość znośnym poziomie dyskusje. Jak ktoś bruździł, zgłoszenie i zablokowanie. Nie chcę uczestniczyć w danej rozmowie, a nadal się ona toczy: blokuję wpis, aby powiadomienia do mnie nie docierały.
Zacząłem przeglądać listy znajomych osób, które miałem w kręgach, wybierałem te profile, które były bliskie moim pasjom, czy to co lubię robić.
Zacząłem też korzystać z paska wyszukiwać, wpisując to co mnie interesowało uzyskiwałem strony, które integrowały osoby o podobnych zainteresowaniach - kolejne osoby dodane do odpowiednich kręgów (po przeglądnięciu osób, które także dodały daną stronę do swoich kręgów).
Warto tutaj wspomnieć o tym aspekcie google+ - kręgi. Moim zdaniem, jest to lepiej zrobione i łatwiej jest się obeznać w osobach, które i gdzie mamy. Na początku można poczuć się dziwnie: kółka, ale kiedy załapie się... o co chodzi, układanie sobie osób lub/i dodawanie ich do swoich kręgów staje się tak łatwe, że wchodząc na kogoś profil określam: do jakiego kręgu chcę aby on/ona był/a dodany/a - na FB określam kogoś najpierw jako znajomy, a później go gdzieś "wkładam". Ale jest to tak źle zrobione, że mało chyba która osoba wie cokolwiek o grupowaniu znajomych wg. Kategorii. Na google+ to podstawa... :)
I tu dochodzimy do kolejnego aspektu google+ a mianowicie, strony. Na Facebook, strona nie ma żadnych praw jak: istnieć, być i publikować, no i wykupić reklamę. Strona nie może komentować, dawać: lubię to, uczestniczyć w pewnych elementach FB.
Strony na google+ mają więcej praw. Zakładanie Hangout, komentowanie wpisów osób, które nas dodały do kręgów, możliwość dodawania osoby do własnych kręgów: pracownicy, czytelnicy, zawodnicy itd. Prowadzenie live z uczestnikami strony, zakładanie Społeczności i... uczestniczenie w nich, zapisywanie się do Społeczności i... udzielanie się na ich tle jako strona.
Tłumacząc na prosty język: Strona na Facebook to płaska karta, gdzie widnieją jakieś dane i pewne informacje, które sami wrzucimy + wpisy innych osób. Problem w tym, że nic więcej nie możemy - live z czytelnikami, zapomnij. A na google+ - jak najbardziej, do tego sami możemy (jako strona) mobilizować ludzi zakładając społeczność.
I na koniec: Hangout i live. Masę osób kompletnie nie wie co to jest i jak z tego korzystać. A przecież, właśnie dzięki temu można prowadzić konferencje, rozmowy biznesowe, rozmowy z kilkoma pracownikami.
Nadawanie tego co robimy na żywo z wysłaniem tego na youtube - google+ na to pozwala.
google+ pozwala na konkretne wskazanie komu udostępniamy dany wpis, czy kto naprawdę ma widzieć to, że rozmawiamy na Hangout.
To daje nam w pewnym sensie władze nad tym: co robimy, w jakim kręgu osób i kto ma o tym wiedzieć.
==============================
Podsumowując: Facebook ma więcej użytkowników, ale ilość nie idzie z jakością. Większość osób na FB wpisuje notki, które nie wnoszą nic do naszego życia. Wiele osób wchodzi tam, aby... się zabawić, pobawić, odpocząć po ciężki dniu, "zaczepię, może poru**am". Wiele osób nie zwraca uwagi na to, że tak jak świat jest pełny zakłamanych ludzi, tak na FB ktoś może się kreować na kogoś kim tak naprawdę nie jest - ale mało kogo to obchodzi, ważne że jest w znajomych.
Czy w google+ jest inaczej? Zazwyczaj spotykam się tutaj z inną mentalnością, większą powagą, nastawieniem na rozmowy z kilkorgiem osób, które wiedzą co piszą, ale też i czytających to osób, które chcą czegoś się dowiedzieć.
Tutaj osoba, która szuka przygodnej przygody raczej zacznie się nudzić - czy to aby oznaczało, że ta osoba jest pusta, czy może jej świat nie ma niczego wartościowego np. zainteresowania, o których na google+ może podyskutować i dowiedzieć się czegoś ciekawego, wystarczy dobrze szukać i wiedzieć: czego się chce, to się to znajdzie.
ps.
Na facebook, aby dodać znaczących i zachodnich fotografów albo ktoś musi mieć ich w swoich znajomych, albo tak naprawdę nigdy nie dowiesz się, że istnieją.
Na google+ jeśli interesują cię znani fotografowie, masz ich jak na dłoni. Możesz obserwować, komentować ich zdjęcia, a jeśli znasz język w jakim posługuje się dana persona, możesz nawet wdać się z nią w dyskusje.
To trochę przypomina mi, że Facebook to taka wiejska dyskoteka - ktoś zagaja, ktoś w kiblu się rucha, ktoś stawia drinka, ktoś mówi coś bez sensu, ktoś zachowuje się całkiem inaczej niż jest w rzeczywistości.
Zaś google+ to takie przyjęcie, gdzie rozmowa jest normalna, nikt nie musi krzyczeć aby kogoś usłyszeć, poznaje się nowe osoby, gdzie znajomości później procentują mogą czymś skutkować, ludzie nie muszą się wstydzić czegoś na sobie, bo każdy jest sobą. Po co udawać kogoś kim się nie jest, jeśli i tak to jacy jesteśmy wyjdzie podczas konwersacji w komentarzach.
Komentarze
Prześlij komentarz